Niedawno gościliśmy u nas przyjaciela i miłośnika Talara- Filipa. Z pięknych, spisanych przez niego wspomnień z pobytu wybraliśmy spostrzeżenia z pracy z końmi, które każdego z nas powinny zainspirować. Dla przypomnienia- pierwszą część pamiętnika Filipa znajdziecie tutaj: http://czarodziejskagora.eu/jak-zwolnic-aby-zyc-pelnia-zycia/

Pierwszy trening z Talarem, refleksja nad stanowczością i własnymi emocjami

„Jak na pierwszy raz miałem sporo mocnych wrażeń po takim treningu i to mieszanych. Nie miałem pojęcia, iż trenowanie konia wymaga od kierownika tak stanowczego zachowania. Ale największy problem mam sam ze sobą, mianowicie z pohamowaniem emocji. Barki mam spięte i sztywne, stoję jak na baczność, a to zresztą też nieprzyjemnie udziela się zwierzęciu. Jak to się wymknie spod kontroli, to…cóż, masz babo placek. Do tej pory mi się zdarzało, że np. spóźniałem się z reakcją na zachowanie konia. Bywa, iż ruszam się jak mumia i nie dotrzymuję kroku Talarowi, trzymając przy tym w powietrzu wyciągnięty palec wskazujący jak jakiś sztywniak.”

IMG_0183

Jak przystało na dzielnego szlachcica- czasami niewoli wrogów, a czasami niewieście serca

Ważne jest aby mieć jakiś plan w pracy z końmi oraz być świadomym własnego ciała…

„Pomału poprowadziłem Talara w stronę picadero, tzn. tamtego odkrytego placu treningu. Na miejscu miałem za cel znów wpaść w trans realizacji poleceń. Ciągle niepotrzebnie spinam mięśnie brzucha i barki; mój bezdech i postawa na baczność dają się wbrew pozorom we znaki Talarowi. Trening Talara jednak znowu przebiega pomyślnie bez puszczenia z jego strony klocka tudzież małej rzeczki od tyłu.”

Czasami warto po prostu pobyć z końmi, nic od nich nie chcąc. To są cenne chwile i dla nich i dla nas.

„Piękne zakończenie pięknego dnia – wraz ze zwierzami chodzę z Robertem po łące niczego od nich nie oczekując w zamian. Zdarzyło mi się być tego wieczoru świadkiem, jak Sobieski okazał zazdrość o moją przyjaźń z Talarem. Tak samo kilka chwil później zareagował pies Wiosnek.”

IMG_2867

Sobieskiego (z tyłu) rzuciło z podziwu na kolana.

Filip sprawdził się w roli opiekuna i instruktora

„W drugim tygodniu mojego pobytu poznałem panią Dorotę i jej męża Pawła. Małżeństwo miało już za sobą pobyt w Chorwacji; mają dwójkę dzieci: córkę Laurę i syna Adasia. 7-letni synek Adaś ma autyzm i trzeba było się nieźle wypocić, żeby go namówić do współpracy. Iwo i Robert nakłonili mnie, abym wraz z Jaremą nawiązał współpracę z autystykiem. Dorota wszystko nagrywała. Charakter Adasia wiąże się z jego przypadłością od urodzenia. Dzieciak ma to do siebie, że lubi być w centrum uwagi i nie lubi przegrywać.”

 

Swoim pobytem w Mniszkowie Filip wniósł sporo pozytywnych emocji oraz ożywcze spojrzenie na współpracę z końmi. Byliśmy i nadal jesteśmy pod wrażeniem ogromu pracy jaką Filip wykonał nad sobą. Gdy do nas przyjechał był spięty, nerwowy, zestresowany. Wyjeżdżał z nowymi przemyśleniami, zrozumieniem dla koni i nawiązaną przyjaźnią. Najważniejsze jest jednak to, co wydarzyło się między wierszami, w czasie jego miesięcznego pobytu. To, jak przesiąknął panującą tu atmosferą, dał sobie przyzwolenie na bycie tu i teraz. Filipa pamiętaliśmy jako naiwnego nastolatka, teraz okazał się bardzo dojrzałym, wrażliwym, młodym człowiekiem.

IMG_2835

Ostatni zajazd w Mniszkowie

W prozie życia i codzienności rzeczy piękne i wzniosłe stają się zwyczajne. Dziękujemy Ci Filip za Twój „pierwotny” zachwyt nad końmi, przyrodą, przyjaźnią. Zachwyt, który u zarania dziejów towarzyszył ludziom, będącym wtedy naturalną częścią tego świata. Wraz z końmi odbyliśmy podróż w głąb siebie, nie zdając sobie sprawy, że zaszliśmy razem aż tak daleko.