Ostatnio zastanawialiśmy się, ile spośród naszych koni sportowych, rzeczywiście odnalazło się w sporcie. Tak naprawdę dopiero od zeszłego roku i nawiązania kontaktu z p. Grochowskim, zaczęliśmy celowo dobierać konie do sportowych rajdów konnych. A teraz jeździmy na rumakach, które trafiły do nas różnymi drogami, z różnych miejsc, w czasach, kiedy nawet jeszcze nie myśleliśmy o zawodach. Jednym z takich koni jest Zimek. Z trzech młodziutkich koni, które trafiły tutaj 3 lata temu, Zimek zdawał się najgorzej sobie radzić na treningach w górskim terenie. Zawsze zdyszany i spocony ewidentnie odstawał kondycyjnie od dwóch pozostałych młodziaków. Jakże złudne może być pierwsze wrażenie i pochopna początkowa ocena. Trenowany razem z Kolorado i Al Malikiem, jedynie on ukończył wszystkie zagrania i jest gotowy do startu na pierwszych zawodach międzynarodowych w przyszłym sezonie.
Zimek jest bardzo dzielnym, ale wrażliwym arabem. Płynie w nim krew Murat-Nura z rodu sławnego Krzyżyka i Gazeli. Z drugiej strony jest potomkiem Eukaliptusa, co pozwala nam zakładać, że z wiekiem oschnie, dojrzeje a jego szlachetna arabskość się uwypukli. A już z Eksternem w rodowodzie, Zimek ma genetycznie wpisaną petardę w tyłku. Jest poprawnie zbudowany i ma duże predyspozycje do pokonywania długich dystansów. Jednym słowem idealny koń do rajdów długodystansowych. Doskonale wiemy, że poradzi sobie z takim dystansem. Problemem może być jego psychika.
Rok temu w Kolesie, Paula startowała na Zimku na 60 km. Nie był to udany start, Zimek miał problemy z zejściem z tętna. Był to jego pierwszy samodzielny start, do tej pory zawsze jechał w towarzystwie drugiego konia. Ponad miesiąc temu na zawodach w Gaworze, Zimek zaplątał się w druty na pastwisku. Z siodłem pod brzuchem szalonym galopem pognał na złamanie karku. Pięć kilometrów dalej znalazłem go trzęsącego się i pokaleczonego. Kiedy się wykurował wznowiliśmy treningi. Szybko wróciła forma. Wiem, że zawody mogą mu się źle kojarzyć.
Po tych feralnych wydarzeniach, 20 października, pojechaliśmy do Czech, znów do Kolesy, aby wystartować na 80 km. Ja na Grimku, Paula na Zimku. Grimek miał wystartować miesiąc wcześniej na 120 km, a Zimek zmierzyć się z rówieśnikami na Mistrzostwach Polski Młodych Koni na 80 km. Nic jednak z tego nie wyszło. Kolesa była ostatnią szansą, żeby w tym roku zagrać go do 1* – międzynarodowych zawodów na 80 km, co daje z kolei możliwość wystartowania w Mistrzostwach Świata Młodych Koni na 120 km. Trochę to skomplikowana, ale przemyślana strategia. Pozwala bezpiecznie poprowadzić młode konie do poziomu mistrzowskiego. Mając spełnione formalności można spokojnie przygotować się za rok do Mistrzostw Świata we wrześniu .
A jak wyglądały zawody w Kolesie?
Dystans 80 km podzielony jest na trzy odcinki. Po każdej pętli jest kontrola weterynaryjna i przerwa ok 40 – 50 min. Pierwsza pętla 40 km dwie następne po 20 km. Plan jest taki że, pierwszą jedziemy razem a potem spróbuję z Grimkiem pościgać się z resztą. Zimek jedzie na zaliczenie, poza tym tak już obrósł zimową sierścią, że obawiamy się odwodnienia (tym bardziej, że temperatury zapowiadały się wiosenne).
W Czechach normą jest start wspólny. Na naszym dystansie startuje dwanaście koni. Podczas rozgrzewki trzymamy się blisko. Chodzi o to, żeby Zimek przykleił się do Grimka. Niestety tak wyszło, że musiałem oddzielnie trenować oba konie i nie miały okazji biegać razem. Start to zazwyczaj największe emocje, dla jeźdźców i koni (o tym jak działa na nas i na nasze konie poczytacie tutaj: Koń-Stres-Człowiek). Zostajemy z tyłu, staramy się uspokoić konie, złapać rytm i ustawić tempo. Cały czas zastanawiamy się jak jechać.
Konie zmieniły już sierść na zimową i zaczynają się pocić. Na szczęście, wbrew prognozom, jest chłodno i pochmurno. Tak czy siak kluczowe będzie picie – nawodnienie. Zazwyczaj każdą kolejną pętlę jedzie się szybciej, zostawiając jednak siły na finisz. Startujemy o ósmej. Pogoda się poprawia i temperatura rośnie. Trasa jest płaska, piękne długie odcinki przez lasy i pola zachęcają do szybkiej jazdy. Niestety podłoże jest bardzo wymagające, dożo szutru i kamieni. Trzeba uważać, żeby nie podbić koni. Praktycznie całą pierwszą pętlę przekłusowaliśmy. W każdej następnej będziemy wydłużali odcinki galopu. Po czterdziestu, sześćdziesięciu kilometrach konie będą już zmęczone i zaczną się pojawiać symptomy odwodnienia. Trzeba wtedy bardzo pilnować, żeby konie piły i dalej się nie odwadniały. Nasz serwis działa bez zarzutu. Jest to nieocenione wsparcie, kiedy można jechać spokojnie wiedząc, że woda do chłodzenia i picia będzie na każdym punkcie.
Po pierwszej pętli jestem skoncentrowany na Grimku. Warunkiem, żeby przystąpić do kontroli weterynaryjnej jest maksymalne tętno 64 uderzenia na minutę. Właściwie możemy wchodzić z marszu. Ściągam siodło i podchodzę do weterynarzy. Niestety nie pomyślałem o Zimku. Ciągle ma zbyt wysokie tętno. Kiedy odszedłem z Grimkiem zdenerwował się i skoczyło mu jeszcze bardziej. Po pięciu minutach jest gotowy. Nie jest tak źle. Kontrolę przechodzi dobrze i możemy jechać dalej.
Na drugą pętlę wjeżdżamy znacznie spokojniej. Parę kilometrów jedziemy sami a potem doganiają nas zawodnicy startujący na krótszych dystansach. Jadą znacznie szybciej od nas i przy wymijaniu robi się trochę nerwowo. Przerabialiśmy to wielokrotnie na treningach i teraz to procentuje. Konie szybko koncentrują się na nas i możemy dalej jechać swoim tempem.
Coraz więcej galopujemy. To cudowne uczucie pokonywać kolejne kilometry spokojnym galopem. Po drugiej pętli Zimek wchodzi na bramkę znacznie szybciej. Wszystkie parametry ok, ale Paula dostaje od weterynarzy informację, że Zimek wygląda na zmęczonego i żeby uważać. Za nami już 60 km. Przed ostatnią pętlą jest tzw. rekontrola, czyli ponowne badanie. Wszystko jest dobrze i możemy jechać dalej. Po paru kilometrach Paula mówi mi, że Zimkowi skoczyło tętno, podczas galopu ma 180-200. To strasznie wysoko, jednak się tym nie przejmuję. Trenując go wielokrotnie miałem takie sytuacje. Myślę, że to raczej kwestia psychiki. Zimek jest młodym, sześcioletnim koniem i adaptacja do wysiłku dopiero się kształtuje. Najważniejsze, żeby rozpoznać, czy w takich sytuacjach koń przechodzi kryzys, czy to jest już potworne zmęczenie. Paula zaczyna się niepokoić jednak tłumaczę jej, że wszystko jest ok i galopujemy dalej. Gdyby nie pulsometr nic by nie wskazywało, że z Zimkiem coś się dzieje. Spokojny oddech, równy, lekki galop. Tym razem jedziemy trochę wolniej. Najważniejsze, żeby Zimek zaliczył ten dystans. Spokojnym galopem przekraczamy linię mety. Kontrola ok. Gratulacje i uścisk dłoni od weterynarzy. Brawo Zimek, brawo Paula.
Dziękuję Ci Zimku, byłeś naprawdę dzielny. Jesteś z nami już trzy lata. Nigdy nie było z Tobą żadnych problemów. Teraz jesteś już prawdziwym koniem sportowym. W przyszłym roku zawody międzynarodowe i Mistrzostwa Świata. Będę trzymał za Ciebie i za Paulę kciuki. Wierzę, że następny wrzesień będzie cudowny.
Za fotograficzne zapisanie wspomnień z zawodów dziękujemy Dominikowi Dolińskiemu. Za świetny serwis podziękowania dla Dominika, Martyny i Michała 🙂
Leave A Comment