Feta. Paradoksalnie, nikt na nią nie stawia. A może to właśnie ona zasługuje na to, by dać jej szansę wykazać się w sportowych rajdach konnych. W Starym Sedle, 27 lipca, gdy Saszka zdobył swój pierwszy ośmiotysięcznik, ona, jako skromna towarzyszka, pierwszy raz pojawiła się na starcie, od czasu narodzin Graszki. Feta ma już 12 lat. Niektórzy mówią, że to ok. 15 roku życia konie rajdowe osiągają szczyt formy. Amerykanie startują wysokie konkursy nawet na dwudziestoparolatkach. W tym roku prestiżowy Tevis Cup, najsłynniejsze, technicznie trudne, przebiegające w górskim, skalistym terenie zawody na 160 km wygrał 28-letni koń. A właściwie to wygrało doświadczenie i konia, i jeźdźca. Więc może i Fecie warto dać drugą szansę. Może nie jest trudnym ani szalonym koniem, ale również stawia przed jeźdźcem spore wymagania. To dumna i mocna kobyła. Siłą z nią nie wygrasz, ale potrafi uszanować postawione stanowczo granice. W stadzie jest przywódczynią, zdystansowana, samotna, niezależna. Nikogo nie dopuszcza do siebie zbyt blisko. I może tak już musi pozostać. Niech będzie sobą, a do nas będzie należało, pomóc jej uwypuklić jej największe atuty.

Zawody w Starym Sedle również były dla niej wyzwaniem. Zawody to dla niej zawsze stres i choć na zewnątrz zachowuje spokój, to tętno wskazuje na wielkie emocje. Miała być dla Saszki wsparciem, ale odjeżdżające konie ją nieźle nakręciły. Takie momenty warto czasami przetrzymać i przejąć kontrolę do momentu, aż koń się nieco uspokoi. Przede wszystkim nie chciałam  jej pozwolić na jazdę w sposób sztywny i nerwowy i zaprocentowało to czystym chodem i eleganckim kłusem na ostatniej weterynaryjnej bramce. Pamiętam jak dwa lata temu na bramce była wściekła i sztywna, a teraz coraz mniej rzeczy ją denerwuje. Bardzo mnie to cieszy. Niby to drobiazgi, ale te małe, dobre zmiany pokazują, że praca nad nimi procentuje. Ale spokojna praca, bez presji na szybkie efekty i w oparciu o własną pewność i wiarę, że koń sobie poradzi z wyzwaniem, które mu się postawiło.

Jedyne treningi Fety w tym sezonie, to spokojne spacerki z dziećmi na jej grzbiecie. Mimo to, przejechanie 40km w wyważonym tempie, mimo trudnych warunków pogodowych i dużego przewyższenia (300m) nie stanowiło dla niej problemu. Dlatego wierzę, że warto dać jej szansę i zapewnić odpowiedni trening na przyszły rok. Może nie będzie to koń, na którym będzie można wygrywać prestiżowe zawody. Ale jak pokazuje casus Saszki- wiara w konia i systematyczna praca mogą zdziałać cuda.