Saszka– właściwie to nazywa się Jumbo al Khalediah….Potomek czystej krwi koni arabskich z Arabii i Ameryki. Płynie w nim krew Baska, wielkiej legendy konia arabskiego. Urodził się w  pięknej stadninie, wychowany beztrosko na wspaniałych pastwiskach. Wzrastał wraz ze swoimi rówieśnikami w błogim przekonaniu jak piękne jest życie. Kiedy skończył dwa lata, skończył się błogostan. Nowy adres – tor wyścigów konnych. Tam minął następny rok.

Brakuje nam koni do sportowych rajdów  konnych. Jakoś tak się poskładało, że wykruszyło  się towarzystwo. Ciąże, kontuzje i z pięciu sportowców zostały dwa. Nie ma również pieniędzy, żeby kupić coś rozsądnego.

Wierzę mocno w to wierzę, że jak się naprawdę o czymś marzy i konsekwentnie podąża tą drogą, los się zacznie do nas uśmiechać.

Jest uśmiech losu – telefon od Ani.  Ania, wybitny dżokej, trener,hodowca. Kopalnia wiedzy o koniach i ludziach. Jest do wzięcia koń. Młody, trzyipółroczny arab. Niestety są z nim problemy. Po roku nikt nie był w stanie na nim wystartować. Nie udało się przeprowadzić na nim żadnego treningu.  To co się udało to nauczyć  go chodzenia w karuzeli, dwa razy dosiąść i kawałek przeprowadzić z jeźdźcem na grzbiecie. Wiem, kto trenuje tutaj te konie. Ci dżokeje to nie są leszcze. Mają za sobą setki ujeżdżonych i wytrenowanych koni. Dlaczego więc z tym się nie udało. Wiem, że próbowali na wiele sprawdzonych sposobów.  Czasami jednak zdarza się tak, że koń nie radzi sobie z wymaganiami, jakie są stawiane przed nim na wyścigach. Być może Saszka, z jego temperamentem i wrażliwością lepiej odnajdzie się w innym środowisku i dyscyplinie.

Następnego dnia rano z Anią idziemy go zobaczyć. Po drodze odwiedzamy stajnię treningową Justyny. Justyna trenuje konie na wyścigi i do rajdów. Zna tutaj wszystkich i wie wszystko. Może powie coś o arabku. Kiedy dowiedziała się kogo chcemy oglądać,  to zrobiła duże oczy. Często używa się takiego zwrotu  jak coś nas zaskoczy, ale tym razem oczy były naprawdę duże. No nic, może lepiej już  chodźmy.

Mijamy kolejne stajnie. W oddali widać dwie karuzele. W jednej biegają roczniaki w malutkich siodełkach takich jak dla dzieci.  Groteskowy widok. W drugiej trzylatki. Sześć folblutów i dwa arabki. Szukam rosłego kasztana. Wśród wysokich folblutów rosły arab traci na znaczeniu.

Z łatwością go poznajemy. Patrzę i milczę. Trudno coś powiedzieć. Koń praktycznie cały rok przestał w boksie. Nie wiem od kiedy chodzi w karuzeli.  Godzina ruchu dziennie i dwadzieścia trzy godziny w boksie. Samotność i nuda. I tak dzień w dzień. Żadnych pastwisk, żadnych terenów. Trzech dorosłych mężczyzn nie było w stanie prowadzić go na korytarzu. Co można w takiej sytuacji powiedzieć o koniu.

 

Właściwie decyzje już podjąłem.

Jestem pod wrażeniem jego trenera. W stajni wyścigowej podobnie jak w fabryce na taśmie dobre produkty jadą dalej, a wadliwe się odrzuca. Albo koń się nadaje do sportu albo nie. Nie ma czasu zajmować się  końmi  z problemami. Macierzysta stadnina nie chce go z powrotem . Koń jest trudny i wymaga mnóstwo czasu i pracy. Do tego jest nieobliczalny. Jednak trener stara się znaleźć mu nowy dom Takie konie muszą żyć. Trafiło na nas.

Taki kiler 😉

Jeden warunek. Trzeba się  szybko zdecydować i zabrać konia. Następne czekają już w kolejce. Jak na taśmie w fabryce.

Łatwo powiedzieć zabrać. Ale jak? Od roku jest tutaj. Z psychiką jego nie najlepiej . Podróż z nim będzie wyzwaniem.

Koniu dzielny proszę Cię, wystarczy kłopotów. Jedziemy do domu. Dostaje pastę na uspokojenie i z marszu wchodzi do przyczepy. Ufffff.  Środek działa dwie godziny. Zaczynam odliczać czas. Mam do przejechania ponad sto kilometrów. Nasze stare Pajero najlepiej czuje się w terenie. Wiem, że będą liczyły się minuty. Zawrotna prędkość, godzina czterdzieści . Pasta przestaje działać.  Dobrze, że jest Janusz. Na niego mogę liczyć. Przy cofaniu straszny łomot w przyczepie. Nie chcę zaglądać do środka. Cofam na round pen i otwieramy trap. Z prędkością pocisku arabek jest już na zewnątrz.

Koniec z koszmarami. Zaczynamy nowy rozdział. Zmieniamy wszystko, nawet imię. Teraz będziemy nazywać Cię SASZKA. Zapamiętaj to imię. Mam nadzieję,że przyniesie Ci szczęście.

Powitanie przez ogrodzenie, ale już niedługo Saszka dołączy do stada na pastwisku

Za wszystkie zdjęcia dziękujemy Dominikowi Dolińskiemu 🙂